Nazywam się Justyna Redlin i jeszcze kilka lat temu nie potrafiłabym odpowiedzieć na pytanie Kim Jestem? Wiedziałam o Sobie tyle, że potrafię dobrze wypełniać narzucone mi role społeczne, jak np. bycie mamą, pracownikiem czy tzw. „dobrym kumplem”. Ale gdyby ktoś wtedy zadał mi pytanie: Kim naprawdę jest Justyna Redlin ?– myślę, że nie potrafiłabym na nie odpowiedzieć. Przez wiele lat szukałam siebie, ale chyba bałam się siebie odnaleźć. Kiedyś, podczas konferencji, w której brałam udział usłyszałam takie zdanie: „Niezależnie od tego, co Wam się przytrafiło: czy doświadczyliście trudnego dzieciństwa, choroby, rozwodu, samotnego rodzicielstwa, śmierci bliskiej osoby lub utraty przyjaciela, zawsze możecie przepracować traumatyczne wydarzenie i zacząć nowe życie”. To zdanie totalnie mnie zszokowało. To z tej listy przedstawionych ran i traum można dokonać wyboru? Ja tego wyboru nie miałam. Wtedy po raz pierwszy w życiu się zatrzymałam… nie dla innych, tylko dla SIEBIE. Zaczęłam się głęboko zastanawiać nad sensem mojego istnienia i przeżytych doświadczeń. Zaczęłam poszukiwać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Chciałam wiedzieć dlaczego te wszystkie trudne doświadczenia mi się przydarzyły i jaki był ich cel? Odpowiedzią niemal na wszystko, co mnie wówczas frapowało okazała się Biologia Totalna
Kiedy po raz pierwszy poznałam tę metodę – wpadłam w jej sidła i przepadłam w otchłani samopoznania. To właśnie dzięki niej dowiedziałam się Kim Jestem. Uzdrowiłam z choroby swoje ciało, a trudne relacje w moim życiu z toksyczności. Z czasem przyszło uświadomienie rodowych traum i schematów. Dotarłam do wzruszających historii moich przodków. Uwolniłam zablokowane emocje z ciała, a co najważniejsze pozwoliłam sobie przeżyć to wszystko z prawdziwą miłością i troską. Uznać siebie i swoją historię, niezależnie od tego, jak trudna ona była, to jak narodzić się drugi raz.
Dzisiaj już wiem kim jestem i z ogromną przyjemnością pragnę się przedstawić:

Jestem kobietą kompletną, spełnioną na każdej płaszczyźnie mojego życia, realizującą własne cele i mającą odwagę sięgać po swoje marzenia. Czuję się wolna od tego, co było naprawdę trudne w moim życiu. Nie dlatego, że to wszystko odrzuciłam lub wyparłam, ale dlatego, że podjęłam decyzję, by przywitać swoje emocje i stanąć z nimi twarzą w twarz. A potem dałam im przestrzeń oraz czas do tego, by były po raz pierwszy w życiu nazwane i uznane. Na końcu przyszło prawdziwe uwolnienie od tego, co naprawdę trudne. Dzisiaj witam swoje emocje codziennie, niezależnie od tego jaką formę przybiorą w danej chwili. Witam radość, wdzięczność i spokój, ale to nie znaczy, że płacz nie jest mile widziany – bo jest. Obojętnie co czuję w danym momencie i jakie emocje mi towarzyszą – wiem, że wszystkie są moje, bez wyjątku. I wszystkie są tak samo ważne jak Ja sama. Jeżeli i Ty czujesz się gotowa/y, by przywitać własne emocje, to serdecznie zapraszam do kontaktu.