Jak Biologia Totalna pomogła mi Siebie odnaleźć?

UDOSTĘPNIJ:

Odkąd pamiętam, nie wiedziałam kim jestem i kim chcę być.

Na zadawane w dzieciństwie standardowe pytanie: „Kim chcesz zostać jak dorośniesz?” odpowiadałam zawsze: „Nie wiem”. W ten sposób zwrot: „Nie wiem” stał się moim towarzyszem na długie lata. W szkole podstawowej po raz pierwszy zaczęłam dostrzegać, że coraz więcej osób zaczyna mówić o swoim zawodowym wyborze. „Mam jeszcze czas, więc na pewno odnajdę mój wymarzony kierunek” – myślałam. Kiedy będąc w ósmej klasie nadal nie potrafiłam sprecyzować swoich planów – po raz pierwszy poczułam bezradność. Po konsultacjach z pedagogiem szkolnym, mających na celu wskazanie moich predyspozycji i ułatwienie odnalezienia własnego Ja, nadal w kwestii zawodowej byłam zagubiona. Dowiedziałam się wtedy, że mogłabym rozwijać swoje zainteresowania w kierunku: archeologii, dziennikarstwa czy historii sztuki. Problem w tym, że żaden z tych kierunków kompletnie do mnie nie przemawiał. Gdy nadszedł moment liceum, wybrałam profil ogólny, zyskując w ten sposób czas na podjęcie ostatecznej decyzji. Jednak przysłowiowe „kupienie czasu” wciąż nie pozwoliło mi uzyskać odpowiedzi na miażdżące mnie pytania: „kim jestem?” i „kim chcę być?” Kierując się rozsądkiem, a nie sercem, zgodnie z rzekomym przeznaczeniem, w trzeciej klasie liceum wybrałam profil humanistyczny. Mimo że nauka zawsze przychodziła mi z lekkością i ogromne ilości materiału nie stanowiły dla mnie problemu, to tak naprawdę nigdy nie czułam pasji i zamiłowania do rozszerzanych przedmiotów. Po zdanej maturze przyszedł czas na studia, a ja przekornie wybrałam kierunek: Finanse i Bankowość. „Praca w banku, da mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji” – myślałam. Jak bardzo się myliłam okazało się w momencie, gdy jeszcze w trakcie studiów, na czwartym roku podjęłam takową pracę. Najpierw była euforia i chęć „zawojowania świata”, później ogromny zawód i kolejne minięcie się z powołaniem.

Minął rok, a moja niechęć tylko rosła. Stopniowo przeobrażała się w gniew, frustrację, aż po totalną desperację. Stojąc twarzą w twarz z wypaleniem zawodowym, zrozumiałam, że przyszedł czas na zmianę. Pod wpływem silnego, permanentnego stresu, związanego z wykonywaną pracą, moje ciało zaczęło chorować. Cierpiałam między innymi na potworne migreny, które coraz częściej nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Odsyłana od lekarza do lekarza, wertująca nowe oferty pracy, usiłowałam znaleźć rozwiązanie. Zmiana poganiała zmianę, a ja nadal tkwiłam gdzieś w czarnej otchłani pomiędzy próbą odnalezienia siebie, a kompletnym zagubieniem. Kolejny bank, kolejne rozczarowanie, kolejna lekcja, mimo nowych obowiązków, nowych znajomości i pozornie „nowej mnie”. Do każdego powierzonego zadania podchodziłam sumiennie i z otwartą głową, nie szufladkując nowych doświadczeń według starych przekonań. Podejmując tak wiele prób, nadal nie mogłam o sobie powiedzieć, że jestem zawodowo spełniona. Moja frustracja tylko się nasilała, a psychika i ciało coraz bardziej krzyczały: „DOŚĆ”. Kiedy skutki rozwijającej się choroby zaczęły odbierać mi radość z życia, podjęłam decyzję o całkowitym odejściu z pracy. Pamiętam jak frywolnie wspomniałam kiedyś mojej przyjaciółce: „A wiesz, że ja już nie pamiętam jak wygląda życie bez bólu głowy”. Wtedy po raz pierwszy uderzyły mnie moje własne słowa wypowiedziane na głos. A w mojej głowie zrodziło się nurtujące pytanie: „Czy jeszcze mogę być zdrowa?” Nagle poczułam potrzebę zajęcia się i zaopiekowania się sobą. Zaczęłam szukać. Tak więc pewnego, słonecznego, majowego dnia, kilka lat temu przeglądając fora internetowe natknęłam się na Konsultantkę Biologii Totalnej. „Biologia Totalna?” „Co za nazwa?” -pomyślałam, „że Biologia- to rozumiem, ale Totalna?” Po chwili wątpliwości postanowiłam otworzyć się na nieznaną dotąd treść. Po przesłuchaniu zaledwie kilku minut materiału, zdecydowałam się kupić kurs i zobaczyć co ta wiedza wniesie do mojego życia. Już od pierwszej lekcji siedziałam i słuchałam jak zaczarowana. Zgłębiając tajniki wspomnianej metody, zatracałam się w jej możliwościach. Uświadomienie, które dawała, było dla mnie szokujące, a jednocześnie pozwalało zrozumieć źródła moich problemów, nie tylko zdrowotnych.

Po raz pierwszy ktoś był w stanie wskazać mi przyczynę moich dolegliwości. Jednym z konfliktów odpowiadających za migreny w Biologii Totalnej jest NIEDOWARTOŚCIOWANIE INTELEKTUALNE. Bingo! Dotarcie do tego konfliktu psychoemocjonalnego uwolniło mnie nie tylko z wieloletnich, uporczywych migren, ale pomogło również zrozumieć pochodzenie tego poczucia niedowartościowania. W moim przypadku problem powstał, kiedy jeszcze pracowałam w bankach. Kończąc różne kursy i szkolenia, nie czułam żadnej satysfakcji ze zdobytych zasobów wiadomości. Poszerzane kompetencje nie były spójne ze mną, tym samym prowadziły do konfliktu emocjonalnego. Gdy go przepracowałam i dałam sobie uznanie dla wszelkiej zdobytej przeze mnie wiedzy – migreny zaczęły słabnąć, a z czasem ustąpiły całkowicie. Wreszcie, po tylu latach niepewności, przy okazji wychodzenia z przewlekłego stanu chorobowego otrzymałam również odpowiedź na nurtujące mnie pytania: „Kim chcę być i jaki zawód chcę wykonywać?” I tak, dowiedziałam się, że Biologia Totalna to moje zawodowe przeznaczenie. Zakochałam się w tej metodzie pracy z drugim człowiekiem i postanowiłam dowiedzieć się o niej wszystkiego. Dzisiaj nie tylko wiem kim jestem, ale również czuję się spełniona względem wyboru wymarzonego zawodu. Teraz już rozumiem znaczenie drugiego członu w nazwie: „Biologia Totalna”- Totalna, bo pochłania totalnie. W moim przypadku tak właśnie było 🙂